Wiecznie zabiegani młodzi ludzie, tzw. yuppies, których celem jest zdobycie najlepiej płatnej i najbardziej prestiżowej posady, nierzadko jak najmniejszym kosztem - takie było moje wyobrażenie o wyścigu szczurów. Właśnie, wyobrażenie, bo do niedawna sytuacja ta znana mi była jedynie z filmów, telewizji i gazet...
Jednakże przekraczając mury uczelni miałam okazję na własnej skórze
przekonać się, iż wyścig szczurów, od dłuższego czasu obecny nie tylko w
zagranicznych, ale także krajowych firmach zatacza coraz szersze kręgi, nie
omijając także szkół. I z tego co słyszę, dotyka nie tylko studentów, ale też
licealistów, a czasem nawet i młodszych uczniów.
Początkowo byłam bardzo zaskoczona determinacją niektórych studentów w dążeniu
do upragnionego celu, a więc jak najwyższych ocen, najlepszej pozycji. Z czasem
przywykłam do tego widoku. Przywykłam, co nie znaczy, że się z nim pogodziłam.
I mimo, że udało mi się obronić przed przeistoczeniem się w „szczura” wciąż, z
każdym rokiem coraz bardziej, mam świadomość biernego uczestnictwa w tym
wyścigu.
Dotychczas wpajano mi, że studia to najpiękniejszy etap w życiu człowieka -
czas nie tylko wytężonej pracy, ale przede wszystkim intensywnego rozwoju,
najtrwalszych przyjaźni, świetnych zabaw i niezapomnianych wrażeń.
Tymczasem to, co widzę dookoła, wydaje się być całkowitym zaprzeczeniem niegdyś
zasłyszanych opinii. Zawistne spojrzenia niektórych studentów, dezintegracja
grup akademickich, brak przyjacielskiej pomocy, oszustwa np. w postaci „lewych
zwolnień” czy wpisów na liście są na mojej uczelni codziennością. Dziś już nie
wszyscy podzielą się notatkami, pożyczą książkę, pomogą zrozumieć jakieś
zagadnienia, podczas gdy kiedyś takie zachowania były powszechne. Obecnie
częściej można się spotkać ze złymi podpowiedziami na teście, czy perfidnym
wykorzystywaniem innych, niż z solidarnością i bezinteresownością. Rozmowy z
innymi studentami zazwyczaj dotyczą jedynie spraw typowo uczelnianych. Tak
naprawdę niewiele o sobie wiemy. A o jakimkolwiek wspólnym wyjściu do knajpy
czy teatru zazwyczaj nie ma mowy. Powód – brak czasu, zmęczenie itd. Czy na
pewno? Czy naprawdę na tym mają polegać studia?
Widocznie niektórzy, zaślepieni kultem pieniądza, władzy i prestiżowych posad
zapomnieli, po co właściwie znaleźli się na uczelni. Bo przecież studiowanie to
nie bieg na czas, lecz okres poszerzania własnych horyzontów, wyrabiania
poglądów, samorealizacji. Tu nie zdobywa się złotych medali i nie zarabia
kokosów. Można natomiast osiągnąć niesamowitą satysfakcję z własnych postępów i
sukcesów, nie krzywdząc przy tym innych i pozostając w zgodzie z własnym
sumieniem.
Zjawisko, które opisałam nie wszędzie jest tak widoczne, a na niektórych
uczelniach czy specjalnościach wręcz niezauważalne.
Być może to rodzaj czy kierunek studiów determinuje takie zachowania. Z
pewnością z wyścigiem szczurów częściej można się spotkać na wydziałach
bardziej tzw. prestiżowych, przy wyborze których studenci częściej kierują się
wizją późniejszych możliwości zarobkowych niż własnymi zainteresowaniami.
Nierzadko to rodzice i inni dorośli stają się przykładem dla dzieci i wpajają
im określone wzorce zachowań. Niewątpliwie również czasy w jakich przyszło nam
studiować - wysokie bezrobocie i powszechnie panująca bieda, a także fakt, iż
pochodzimy z tzw. wyżu demograficznego generują takie, a nie inne postawy.
Na szczęście na mojej uczelni znajduje się jeszcze sporo ludzi, którzy tak jak
ja nie chcą brać udziału w wyścigu szczurów i przedkładają przyjaźnie i
własną godność nad szaleńczy bieg po... No właśnie, obecni i przyszli studenci,
zastanówcie się za czym tak gonicie? Za dużymi pieniędzmi, którymi nie
będziecie się mogli z nikim dzielić i cieszyć? Za prestiżem wśród ludzi
podobnych sobie? Czy to jest dla was najcenniejsze w życiu?
Choć dopiero przyszłość zweryfikuje, kto jest prawdziwym zwycięzcą, ja już się
nim czuję. Wygrałam nie tylko wiedzę, ale też kolegów i wspomnienia na całe
życie. A dla tych, którzy zatracili się w pędzie po sukces mam kilka gorzkich,
ale jakże prawdziwych słów Lily Tomlin: „Problem z wyścigiem szczurów jest
taki, że nawet jeśli wygrasz, nadal będziesz szczurem”.
• śmierci nie boją się ci którzy boją się życia
OdpowiedzUsuńBrawo dla postawy pani w maskującym żekiecie w trzeciej ławce od końca za rezygnację z semestralnego WYŚCIGU SZCZURÓW.:) A tak poważnie to rzeczywiście gratuluję postawy moralnej autorki z którą łączę się w żalu, może jest w niej trochę przekąsu (trąci patrzeniem na lody przez szybkę)-- bo na ile w niej autentycznej tęsknoty za idyllą studiów a ile raczej introwertycznej słabej wiary w siebie? kto wie. I jeszcze ta ogólniakowa utopia w puencie.Hmm doświadczałem również takiej frustracji. Patrząc na kolesi obok na studiach zadawałem sobie pytanie "Jak można być takim sk... i codziennie patrzeć w lustro przy goleniu i jeszcze się nie zaciąć!!" A jednak można, nawet można z czasem przestać się dziwić, a pewnego dnia nawet zauważyć za sobą długi szczurzy ogon. Tak więc młoda osóbko każdy idzie swoją drogą, oby twoja była tak pewna i zdecydowana jak ją teraz prezentujesz. Żebyś nie doszła do tych samych wniosków co moja umęczona duszyczka. Bo przecież świat dziś budują texańscy półidioci na hamburgerowej diecie ucząc abramsami demokracji najstarsze na ziemi społeczeństwa babilonu- dlaczego? Bo nie mieli oporów zarobić na dwóch wojnach światowych, bo mają proceduralny WYŚCIG SZCZURÓW wpisany w konstytucję- takie prawo darwina, które mówi że kombinowaciejsi pożyją dłużej i będzie ich więcej. Nasza (domniemana Twoja i moja) górnolotna wiara w minimum ludzkiej życzliwości zanika w momencie gdy priorytetem jest nakarmić własną rodzinę a sposobów nie ma zbyt wiele. Dziś cóż - chociaż hamburgera nigdy do ust nie wezmę- powiedziałem sobie że żadnym głupkom się nie dam i biegnę gdzieś pośrodku- nawet nie oglądam sie na tych co padają. Może nienawiść do tych co są z przodu jest tak wielka a może jest mi to juz obojętne? Bez emocji obserwuję niusyy: licytację harytatywnych kwot dla ofiar tsunami (czemu nie wierzę?), lepperowsko- giertychowski wyścig w robieniu z siebie medialnego idioty (i tak zasiądą w następnej kadencji), jak i dzień powszedni: ściekającą wazelinkę z pracownika sąsiedniego działu podp... mnie do wyrozumiałego szefa (szef twierdzi że wazelina to kosmetyk) itd. Ekonomia weszła do kościołów. No więć kończąc------- podoba mi się dziewiczy głos z zaświatów (dla mnie to zaświaty) szanownej pani autorki, który wskazuje na to że jednak niektórych to jeszcze dziwi i boli bo myślałem że kopernik cholerka to też była kobietą, a ja jestem z melmak. Pozdrowionka.
Dla mnie wyścig szczurów to po prostu szybkie tempo życia gdzie nie ma chwili na jakieś wyluzowanie czy spokój. To jest ciągła presja, że jesli coś się nie uda to już po wszystkim. W krajach wysoko rozwinietych ludzie żyją w mniejszym stresie, nie martwią sie o jutro tak jak w Polsce.
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam!
OdpowiedzUsuńJest to zjawisko bardzo niepokojące ale cóż żyjemy w takich czasach że naprawdę homo homini lupus est. Ludzie pędzą do przodu nie bacząc jakie pociąga to skutki i konsekwencje. Sam doświadczyłem tego zjawiska i to nawet od mojego najlepszego przyjaciela. Zawsze chciałem zdobyć porządne wykształcenie bo uważam że zdobywanie wiedzy to wspaniała rzecz. Zostałem przyjęty na pierwszy rok studiów i jestem coraz bardziej zaniepokojony jak rozwinie się sytuacja na moim kierunku. Cieszę się jednak że są jeszcze ludzie którzy poruszają ten problem i chcą z nim walczyć.
Serdecznie pozdrawiam.
Homo Sovieticus
OdpowiedzUsuńNie chce być napastliwy, i dlatego powiem delikatnie: śmieszą mnie takie opinie jak prezentowane w komentowanym artykule. To taka pop psychologia naszych czasów, wszyscy narzekają na wyścig szczurów. Tylko, ze Ci sami ludzi narzekają na stan dróg w Polsce, czy poziom instytucji rządowych etc. A nikt nie zapyta skąd to się bierze. Odpowiedz: z kultu przeciętności w Narodzie i niechęci do konkurencji. Tam gdzie jest wyścig, są lepsze wyniki i tyle. A czasy w których się studiowało, hmmm. Myślę, że z tych czasów wywodzi się wielu dzisiejszych specjalistów ala nasi wspaniali lekarze zaszywający chusty chirurgiczne w brzuchach pacjentów. Oni na studiach raczej się nie ścigali, ale żyli. Nie znaczy to, ze godzę się np. z celowym z tym podpowiadaniem "potencjalnemu konkurentowi" na teście. Wręcz przeciwnie - nie godzę się z podpowiadaniem. Niech każdy dochodzi do sukcesu własna ciężka praca, konkurując z innymi. Wcale nie znaczy to, ze będzie on żył w wyobcowaniu kując i nie mając przyjaciół. Dla tych, którzy śmieją się z mojej wypowiedzi: studiuje na uczelni, która uchodzi za "wylęgarnie szczurów" (SGH) i mam wielu normalnych przyjaciół, którzy zarabiają już kasę i biegną w wyścigu, a jednocześnie rozwijają się i można z nimi pogadać na wiele tematów. Mamy tez czas na imprezy etc. To kwestia tego, jak sami zarządzacie własnym życiem, bo jeśli to życie zarządza Wami to nieważne na jakiej uczelni i w jakim środowisku jesteście i tak będzie złe.
Dziękuje wytrwałym :-)))
Szczury rodzą się już wcześniej
OdpowiedzUsuńautor artykułu napisał na samym początku, że wyścig szczurów dotyka "czasem nawet i młodszych uczniów". Otóż nieprawda. Jest wszechobecny i dotyka nas (gimnazjalistów) poważnie. W mojej szkole, wcale nie najlepszej, wyścig jest wyraźnie widoczny na każdym kroku. Kilka osób z tego powodu już nabawiło się nerwicy, ujawniły się wady serca. Są także nauczyciele, którzy lubują się w podsycaniu rywalizacji, co tworzy niezdrową atmosferę. Niezależnie od naszej woli ulegamy temu, tracąc czas na idiotyczne zakuwanie, i walcząc o każdy punkt. Czy to nie "pocieszające"?????